Egipt - Hurgada – grudzień 2014. Hotel Sea Gull. Grudniowe szare popołudnie, plucha, zmarznięta w krakowskiej kamienicy, marzyłam by znaleźć się gdzie indziej. Co by tu zrobić?? Solarium? A może zapuścić się w wirtualną podróż po gorących plażach. Wybieram to drugie. Skostniałymi z zimna rękoma włączam komputer (czy ten piec w ogóle działa??) i nie wiele myśląc w wyszukiwarce wpisuje: „wakacje zimą last minute”. W okienku pokazuje się kilka kolorowych zdjęć, zaczynam oglądać: plaża, morze i słońce, którego tak bardzo potrzebuje- puszczam wodze fantazji i od razu jest mi cieplej. Szybka decyzja, jedziemy z chłopakiem. Tydzień później jesteśmy w Egipcie. Widzę lazurowy błękit wody, do której mam ochotę niezwłocznie wskoczyć i chlup! Zanurzam się coraz głębiej i widzę niesamowity podwodny świat, ławice egzotycznych ryb mienią się tysiącami kolorów (nigdy takich nie jadłam;)). Mam coraz mniej tlenu więc szybko płynę w górę i wyskakuje z oceanu wprost na egipską pustynię.
Po kilku minutach napawania się widokiem dochodzę do wioski Beduinów. Z jednej strony mieszkańcy, żyją swoim własnym życiem, biegają dzieci, starsza pani wypieka chleb. Z drugiej strony wabią mnie kolorowe stoiska z pamiątkami, więc po chwili kupuję ręcznie robioną bransoletkę. Odchodzę od stoisk by przejechać się na wielbłądzie, zawsze o tym marzyłam, ale stwierdzam, że to dla mnie za wolne tempo. Może konie?? Mechaniczne jak najbardziej, wiec wskakuje na quada. Pędzę przez pustynię szczelnie okryta by ochronić się od słońca i piasku. Po szaleńczej przejażdżce siadam na gorącym piasku, a tuż przede mną zaczynają się tradycyjne występy. Piękne Egipcjanki prezentują egzotyczny taniec brzucha, a mężczyźni dają popis swej odwagi chodząc po szkłach i „bawiąc się” z wężami. Po tych wszystkich emocjach poczułam się strasznie spragniona i jak na zawołanie jakiś przystojniak podaje mi herbatę. Za te niezapomniane i bajkowe chwile i najcieplejsze wspomnienia pozostaje mi tylko podziękować organizatorom wyjazdu.
Komentarze